czwartek, 6 marca 2014

1.

 Meet Pearlie! W tym rozdziale będziecie mogli poznać Pearl. Do grzecznych dziewczynek to ona nie należy. 
Koniecznie dajcie mi znać co o tym myślicie!
Jeśli macie jakieś pytania to kieruję Was na mojego aska oraz twittera 
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to śmiało piszcie swoje nazwy na twitterze.

Enjoy, hope U like it!
 *Pearl's P.O.V.*

  Przechodziłam przez ciemne alejki między nędznie wyglądającymi blokami. Co jakiś czas uśmiechałam się sama do siebie czując przyjemne podmuchy wiatru na nagiej skórze ramion. Właściwie to odkąd pamiętam lubiłam noc i ten przyjemny dreszczyk chłodu. Czułam wtedy, że jestem taka...niezależna. Niekiedy potrafiłam wymknąć się z domu o zmroku i wrócić dopiero nad ranem, cały czas spędzając na spacerowaniu po okolicy. Zawsze udawało mi się znaleźć jakieś spokojniejsze miejsca bo co jak co ale Londyn jest dość hucznym miastem.
  Byłam dziwnym dzieckiem. Uwielbiałam noc ale bałam się spać. To z pewnością była sprawa moich nieustających koszmarów. Często budziłam się z krzykiem trzęsąc się z przerażenia. Na początku przychodziła do mnie mama, a ja zasypiałam ponownie w jej ramionach ale po jakimś czasie nauczyłam się sama z tym radzić. To właśnie był powód moich nocnych wędrówek. 
  Światła  drogowe nieustannie migały na pomarańczowy kolor gdy przechodziłam przez jezdnię. Naprawdę nie wiedziałam jakim cudem znalazłam się tak szybko w dużym parku. Czasami miałam wrażenie jakbym lunatykowała bo mój umysł nie reagował na bodźce ze środowiska zewnętrznego. Drzewa zaczęły lekko się poruszać powodując przyjemny szum liści. Tego roku lato było nadzwyczaj deszczowe. Ludzie rzadko kiedy wychodzili z domu. Ja lubiłam taką pogodę.
  Odetchnęłam głęboko widząc znajomą sylwetkę siedzącą na ławce. Podeszłam bliżej przy okazji nadeptując papierek przez co chłopak szybko podniósł wzrok i wstał. 
-Masz to o co cię prosiłem?- do moich uszu dobiegł jego lekko zachrypnięty głos. Domyślam się, że spowodowany był długim oczekiwaniem na chłodnym powietrzu. Cóż...nie należałam za bardzo po punktualnych ludzi chociaż sama nie tolerowałam spóźnialstwa. Uśmiechnęłam się triumfalnie po czym wyciągnęłam z tylnej kieszeni małe zawiniątko.
-Ależ oczywiści, szefie.- odpowiedziałam podkreślając ostatnie słowo. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a w jego oczach zobaczyłam nutkę ekscytacji i zadowolenia. Za każdym razem się tak zachowywał. Jak małe dziecko, które zaraz miało dostać lizaka. Uwielbiałam patrzeć się na niego gdy jest w takim stanie. To dawało poczucie wartości i zwiększało moją samoocenę.
-Grzeczna Pearly.- jego kąciki ust drgnęły ku górze aby po chwili ułożyć się w pełnym uśmiechu. Wiedział, że nie lubię kiedy mnie tak nazywa. Postanowiłam puścić to przezwisko mimo uszu nie dając mu tej chorej satysfakcji kiedy mnie zdenerwuje. Jego duża dłoń przejechała po moim ramieniu aby po chwili przenieść się na twarz odgarniając z niej ciemne pasmo włosów. Jego tęczówki cały czas przeszywały mnie na wylot ale mimo tego nie czułam się niekomfortowo. Ashton był dla mnie jak starszy brat. Pomógł mi kiedy miałam trudny okres w życiu. Zawsze się mną opiekował i nigdy nie pozwolił żeby coś mi się stało. Bywały chwile kiedy siedziałam w najgorszym bagnie, a mimo to brunet zawsze się za mną wstawiał. Nie opuścił mnie i to się właśnie liczyło. Chociaż z drugiej strony był trochę wrzodem na dupie. Nie pozwalał mi samej załatwiać interesów i cały czas mnie pouczał. To bywało naprawdę męczące.
  Wolnym ruchem podałam brunetowi moją zdobycz. Jego palce musnęły moje wnętrze dłoni kiedy brał ode mnie zawiniątko. Powoli odwinął papierek, a na twarzy wymalował mu się zachwyt. Spojrzałam na niego spod uniesionych brwi.
-Thomson zrozumiał co mam na myśli i bez problemów mi to oddał.- zawahałam się.- No może musiałam go ciut przycisnąć.- dodałam.
-Zawsze byłaś najlepsza.- powiedział dobrze wiedząc, że chcę usłyszeć te słowa.
-Poprawka. Zawsze byłam, jestem i będę najlepsza.- odpowiedziałam z dumnie podniesioną głową. W jego szarych tęczówkach dostrzegłam rozbawienie spowodowane moją nadmierną pewnością siebie.
-Oczywiście panno Winters. Mój błąd.- jego nonszalancki ton głosu zawsze sprawiał, że miałam ochotę chichotać jak jakaś psychicznie chora nastolatka.
-Jak zawsze zresztą panie Evans.- powstrzymałam się od śmiechu i przybrałam kamienny wyraz twarzy. Uwielbiałam tak sobie z nim żartować. To w pewnym sensie rozluźniało napiętą atmosferę.
-Dobra, wystarczy. Do końca tygodnia masz wolne. Odpocznij sobie bo po weekendzie szykuje się coś dużego.- przygryzłam wargę mrużąc delikatnie oczy.
-Czy to wyzwanie?- zapytałam unosząc brwi.
-Jeśli chcesz.- jego usta ułożyły się w tajemniczym uśmiechu.-Jak możesz to przekaż Skye, że ma się u mnie zjawić punktualnie o dwudziestej trzeciej?- w duchu przewróciłam oczami. Ashton traktuje Skye jak ostatnią szmatę. Jest w stosunku do niej zimnym chujem. Nie potrafi nawet udawać. Sama nie wiem czym sobie ta biedna dziewczyna tak zasłużyła.
-Czemu sam do niej nie zadzwonisz?- nagle mój dobry humor prysł i znowu założyłam maskę obojętnej i rozkapryszonej dziewczyny.
-Pearl, ja mówię, a ty wykonujesz moje polecenie. Czy czegoś jeszcze nie zrozumiałaś?- zapytał przez zaciśnięte zęby spoglądając na mnie z niemal grafitowymi tęczówkami od złości. Na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmiech.
-Nie, ależ oczywiście, że nie, panie Evans.- zatrzęsłam się z udawanego strachu. Uwielbiałam go w ten sposób denerwować. 1-0 dla Pearl. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam znikać w mroku drzew. Kiedy byłam już niewidoczna dla Ashton'a wyjęłam z torebki skręta i szybko go odpaliłam. Zaciągnęłam się czując jak dym przyjemnie wypełnia moje płuca. Przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny właśnie tego mi było trzeba. Momentalnie poczułam jak wszystkie moje mięśnie się rozluźniają. Odchyliłam głowę do tyłu rozkoszują się tym uczuciem. Nasunęłam kaptur na głowę po czym udałam się w kierunku domu. Niestety odebrali mi prawo jazdy więc jestem skazana na przemieszczanie się komunikacją miejską lub w tym przypadku na piechotę. Szłam po chodniku wzdłuż jezdni i nuciłam tylko sobie znaną melodię. Gdy doszłam na mój ulubiony kawałek trasy momentalnie wyrzuciłam skręta i głęboko odetchnęłam. Dobra, Pearl. Pokaż na co cię stać. Nie czekając dłużej zerwałam się z miejsca i niema z szybkością geparda popędziłam przed siebie. Uwielbiałam ten stan kiedy liczyła się tylko moja prędkość. Mijałam stare opuszczone budynki i mniejsze uliczki. Co jakiś czas przeskakiwałam przez duże kontenery żeby sprawić sobie trochę rozrywki. Musiałam wyglądać jak w jakimś filmie akcji. Tajna agentka, Pearl Winters. Przez głowę przeszła mi głupia myśl. Zwolniłam tępa widząc słabo oświetlony chodnik, a zaraz za nim wejście do budynku. Gdy miałam przejść przez furtkę poczułam jak obok mnie z ogromną szybkością przejeżdża czarne auto rozpryskując na boki całą wodę z kałuży, która trafiła w moje ubranie.
-Kurwa!- przeklęłam głośno po czym poczęstowałam owego kierowcę środkowym palcem. 

 Weszłam do cała mokra do kamienicy, w której mieszkałam razem ze Skye. Po całym korytarzu rozprzestrzenił się zapach spalenizny. Od razu zorientowałam się czyja to sprawka. Czy wspominałam, że Skye to kiepska kucharka?
-Boże, Skye, czy ty raz do cholery możesz czegoś nie spieprzyć?- jęknęłam przechodząc przez próg.
-Wyglądasz jak szczur.- moja współlokatorka zmierzyła mnie wzrokiem i wybuchła niepohamowanym śmiechem.
-Wyglądałabym inaczej gdyby nie jakiś popieprzony i chory na umyśle kierowca.- groźnie warknęłam rzucając torebkę na szafkę i zdejmując buty.
-Chciałabym przypomnieć ci, Pearls, że to tobie odebrali prawo jazdy.- uśmiechnęła się kpiąco.
-Zamknij się.- obdarzyłam ją morderczym spojrzeniem.- A! Zapomniałabym. Ash chce cię widzieć u siebie.- uważnie obserwowałam jak mina mojej przyjaciółki rzednie. W jej oczach dostrzegłam strach. Teraz to ja miałam na twarzy wypisany triumfalny uśmieszek.
-M...mnie?- ledwo udało jej się wyjąkać te słowa. Przez chwilę było mi jej szkoda. Widać, że się go bała. 
-Skye, nie wiem co jest między tobą, a Evans'em ale wiesz, że zawsze możesz mi się wygadać. - pokrzepiająco poklepałam dziewczynę po ramieniu. Jej wyraz twarzy po chwili powrócił do normalnego.
-Taa, dzięki. Muszę już iść. Nie wrócę na noc.- powróciła pewna siebie i niezależna Skye. Szybko ubrała kurtkę i wzięła torbę z ziemi. Cicho westchnęłam kiedy drzwi do mieszkania zamknęły się z hukiem. Nie wiem co się między nimi dzieje ale zamierzam się dowiedzieć. Po chwili poczułam bolesne ukłucie w klatce piersiowej. Szybkim krokiem podeszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki zimną butelkę wody. Zgasiłam wszystkie światła w domu i weszłam do sypialni. Otworzyłam białe pudełko i wysypałam na rękę kilka tabletek. Połknęłam je popijając wodą. Wsunęłam się pod kołdrę i przytknęłam chłodny plastik do klatki piersiowej. Uspokoiłam swój niemiarowy oddech i zamknęłam powieki. To wszystko z przemęczenia.


***

Usłyszałam trzask drzwi. Delikatnie uchyliłam powieki. Ktoś jest w domu. Myśli przelatywały przez mój umysł w szybkim tempie. Natychmiastowo się orzeźwiłam. Wytężyłam swój słuch czekając na jakikolwiek dźwięk. Po chwili usłyszałam odgłos jakby szurania. Cholera. Wsunęłam pod poduszkę swoją dłoń i złapałam nóż. Zawsze muszę być czujna. Nie ważne czy śpię czy jestem pod prysznicem. To co robię jest niebezpieczne i w ten sposób narażam siebie i swoich bliskich.  Najciszej jak tylko się dało wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę schodów prowadzących na dół. Delikatnie wychyliłam głowę zza rogu i korzystając z tego, że mój niezapowiedziany gość stał tyłem podeszłam do niego i przytknęłam mu nóż do gardła Co prawda kaptur założony na głowie tego kogoś uniemożliwiał mi rozpoznanie ale sądząc po sylwetce miałam pewność, że to dziewczyna.
-Odwrócisz się teraz i bez żadnych sztuczek odpowiesz mi na pytania.- szepnęłam. W odpowiedzi usłyszałam zduszony pisk. Od razu wiedziałam do kogo należy.
-Boże, Pearl! Czy ty chcesz mnie zabić?!- zaczęła blondynka.
-Cholera, Skye ile razy mam ci mówić żebyś się tak nie skradała. Jak wchodzisz do domu to krzyczysz głośno 'Cześć, Pearl'. Czy to tak trudno zapamiętać?- odłożyłam moją broń i poszłam zapalić światło.- Poza tym miałaś dziś nie wracać.- włączyłam pstryczek po czym skierowałam wzrok z powrotem na moją współlokatorkę. 
-O kurwa.

5 komentarzy:

  1. Jejuniu, jaki on długi, to do Ciebie nie podobne :D
    Jak to czytałam, to nawet gadający tata, nie mógł mi przeszkadzać ;D
    Kocham już Pearl :) Może dlatego, że bardzo przypomina mnie :)
    Co się stało Skye? Pobił ją, wykorzystał? ;c
    Uwielbiam, powtórzę, uwielbiam jak dziewczyna to ta zła w opowiadaniu, a tu to już w ogóle wszyscy są źli xd Ale poważnie kocham Ciebie, tą fabułę, i wszystkie Twoje blogi! *.*
    Błagam nie męcz mnie już więcej, proszę zlituj się nade mną ;c
    Kocham x.

    OdpowiedzUsuń
  2. O mama mia ! Jej mam co czytać!
    To jest genialne zresztą tak jak twoje drugie FF, masz talent i to jest niezaprzeczalne.
    podobają mi się imiona jakie wykorzystałaś i nadałaś bohaterom ,ale...
    co z Skye?

    OdpowiedzUsuń
  3. nooo powiem Ci, że pierwszy rozdział wyszedł Ci elegancko! ;-D cieszę się, że zaczęłaś pisać kolejne opowiadanie, bo umiesz to robić, więc jestem jak najbardziej za tym żebyś pisała. : ) myślę, że będzie ciekawie. Pearl to bad girl, a ja lubię takie, więc z pewnością dziewczę przypadnie mi do gustu. twarda sztuka! XD ciekawa jestem czym się zajmuje Astchon, ale chyba narkotyki. Skye to pewnie jakaś zakochana w swoim szefie (nie wiem czy dobrze zrozumiałam, jak nie to popraw mnie) nastolatka, a koleś nie odwzajemnia jej uczuć zupełnie. biedna! najgorsze co może być to właśnie coś takiego.
    misiek, następny rozdział Ci lepiej skomentuję, bo teraz wyłączam lapka i kładę się do łóżka. dobranooooc. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnyy bloog :) . nie mogę doczekać się następnego.
    informuj mnie na tt ------> @mowmislonce zawsze daje followback :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Super blog!!
    Fabuła jest po prostu świetna.
    Zapraszam do mnie:
    http://changes-harrystyles-fanfiction.blogspot.com/

    Mrs. Styles

    OdpowiedzUsuń