piątek, 14 marca 2014

3.

 Heloł! Jak tam u Was?
W dzisiejszym rozdziale poznacie naszego Zayna, ale rozdział i tak nudny...
Postanowiłam, że będę podawać daty kolejnej publikacji żebyście mogli być przygotowani ;D
Także ten...rozdział 4 pojawi się w okolicach czwartku. 
Jeszcze zanim zapomnę...ZAPRASZAM DO OBEJRZENIA ZWIASTUNA W ZAKŁADCE! 
Ja teraz lecę oglądać AMERICAN HORROR STORY!!!! Booooo później jadę na urodziny mojego kochanego braciszka (wyczuwacie ten sarkazm?) Ta stara dupa wymyśliła sobie imprezę na gokartach -,-
Będę śmigać w autkach!!! Życzcie mi wygranej (albo raczej żebym nikogo nie zabiła)
.
.

.
.
.
No już nie przetrzymuję Was dłużej, haha 

ENJOY



*Zayn’s P.O.V.*

  Popatrzyłem się na niezbyt przyjaźnie wyglądający budynek po czym szybkim ruchem otworzyłem drzwi, które wydały ciche skrzypnięcie. W środku unosił się ciężki, duszący zapach marihuany pomieszany z alkoholem. Nie zwracając uwagi na mniejsze szczegóły podążyłem do wnętrza lokalu. Z dala usłyszałem donośny, męski śmiech. Nie powiem, że się za nim stęskniłem bo wcale tak nie było. 
  Do Londynu przyjechałem wyłącznie z powodu pieniędzy. Oferowali tu za każde zlecenie znacznie większą sumę niż w Bradford. Z resztą w tym miejscu działy się znacznie ciekawsze rzeczy. Więcej narkotyków. Więcej anonimowości. Więcej forsy. Więcej ryzyka. Więcej adrenaliny. Nie byłem w tym wszystkim obcy. Powiedzmy, że trochę znałem się na tej 'pracy'. Dużo ludzi na wstępie wystawiało mi opinię kryminalisty ale to nie było tak. Ja po prostu umiałem dobrze się bawić a przy okazji wyciągać z życia jak najlepsze korzyści.
  Wszedłem do małego pokoju dając znać o swoim przybyciu wymownym chrząknięciem. W pomieszczeniu nastała cisza, a każdy kto w nim przebywał skierował swój wzrok na mnie.
-No, no! Kogo ja tu widzę.- odezwał się Ben.- Szanowny pan Malik raczył się zaszczycić nas swoim towarzystwem. Siadaj, stary. - poklepał otwartą dłonią miejsce obok siebie na starej, skórzanej kanapie. Niezbyt chętnie wykonałem polecenie czując się co najmniej dziwnie w ich gronie. Może to zasługa dość długiego czasu od naszego ostatniego spotkania albo fakt, że niegdyś najlepszy gang stoczył się na samo dno. Jedyne na co było ich teraz stać to sprzedanie kilku marnych gramów koki.
-Z nami się nie przywitasz Zayn?- odparł Luke. Szatyn zawsze miał poczucie humoru i bardzo lubił je okazywać. Mimo, że nie pałałem do niego jakąś wielką sympatią na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech, a ja sam rzuciłem krótkie „siema stary”.
-Co to za akcja?- spytałem od razu przechodząc do rzeczy aby nie musieć spędzać tu więcej czasu. Najstarszy brunet zaśmiał się po czym wyciągnął papierosa i podpalił go czarną zapalniczką.
-Zawsze taki niecierpliwy.- odparł zapewne chcąc mnie zdenerwować. Jeśli tak to muszę powiedzieć, że mu się udało. Ostatkami cierpliwości zmusiłem się do pozostania na swoim miejscu.
-Słuchaj, nie mam zamiaru się z tobą bawić. Odpowiesz na moje pytanie albo nie masz co liczyć na pomoc.- niemal czułem jak wszyscy wstrzymują oddech. Dobrze wiedziałem, że się tego nie spodziewali. Zapamiętali mnie raczej jako małego chłopca na posyłki, który ani myślał o sprzeciwie. Chciałbym móc nagrać ich miny. Wyglądali na kompletnie zaskoczonych i zbitych z tropu.
Cóż, nie nazwałbym tego akcją. To coś w rodzaju.- zamyślił się.- Misji.- dodał lekko zdenerwowany. Czułem się niemal jak w filmie „Agent 007”.
Misji?- parsknąłem śmiechem, a po całym pomieszczeniu rozniosło się głośne echo.
-Otóż to.- odchrząknął po czym nerwowo potarł swój kark dłonią.- Pamiętasz jak kiedyś w Londynie nie było nikogo oprócz nas, prawda?- zaczął niepewnie co bardzo mnie wkurwiło.
-Gadaj do rzeczy, Ben bo naprawdę mam ciekawsze zajęcia niż siedzenie w jakimś obskurnym budynku z wami i wsłuchiwanie się w te marne historyjki.- warknąłem i wyjąłem ze swojej skórzanej kurtki paczkę papierosów czując, że przy tych kretynach będzie mi to potrzebne na uspokojenie.
-Ashton Evans. Od jakiegoś czasu to on przejął kontrolę nad wszystkim. Ale nie jest sam.- brunet mówił tak szybko, że miałem problem ze zrozumieniem pojedynczych słów. Cieszę się z tego, że zrozumiał to co powiedziałem.- Do pomocy ma jeszcze trzy inne osoby, a przede wszystkim ją.- kiedy wypowiadał ostatnie słowo nieco się skrzywił co nie uszło mojej uwadze.- Dziewczynę, która już dawno powinna zająć miejsce Evans’a. Jest o wiele lepsza. Zawsze potrafi wymyślić dobrą strategię. Wszyscy mówią, że już nie raz sprała tyłek facetowi. Co najlepsze umie przewidzieć każdy twój kolejny krok.- mówienie o niej chyba nie było łatwa rzeczą dla Ben’a ponieważ chłopak usilnie starał się nie patrzeć w moją stronę tylko skupiał się na otrzepywaniu popioły z papierosa, którego trzymał między palcami. Wzrok co jakiś czas błądził mu po całym pomieszczeniu jakby bał się, że ktoś może nas podsłuchiwać.
-Jaka jest w tym moja działka?- zapytałem po czym również wziąłem głęboki wdech czując jak tytoń przyjemnie rozprzestrzenia się w moich płucach powodując natychmiastowe rozluźnienie.
-Bez niej Ashton nie ma szans się tu utrzymać.
-Mam ją zabić?- prychnąłem nie dając skończyć brunetowi.
-Nie do końca. Zależy nam bardziej na zdobyciu pewnych informacji.- powiedział jakby nie do końca przekonany swoim pomysłem. Oparł się o blat i wyrzucił peta na podłogę deptając go podeszwą buta.
-Dalej nie rozumiem co ja w tym wszystkim robię.- odparłem zgodnie z prawdą.
-Cóż…Evans zna każdego z nas. Na pewno nie pozwoliłby żadnemu zbliżyć się do jego grupy…ale za to ty.- urwał i posłał mi wymowne spojrzenie jakbym miał wstawić resztę słów sam.- Ty jesteś tu nowy. Nikt cię nie kojarzy. Masz więcej możliwości.- dokończył wzruszając ramionami. Do mojego umysłu powoli zaczęły napływać pomysły.
-Czekaj, czekaj.- zacząłem.- Sugerujesz, że mam udawać potulnego baranka i wyciągnąć coś z tej dziewczyny?- zaśmiałem się.
-A na koniec ją zgarnąć.- dokończył odpychając się dłońmi od stołu. Podszedł do niewielkiego biurka i zaczął w nim grzebać. Po chwili wyciągnął jakiś plik kartek i usiadł obok mnie. Z przeźroczystej koszulki wyjął kolorowe zdjęcia przedstawiające różne osoby.- Ashton Evans.- powiedział pokazując fotografię średniego wzrostu bruneta, który wysiada z czarnego Range Rover’a.- Skye Ellis.- zdjęcie przedstawiające  dość niską i szczupłą blondynkę z szerokim uśmiechem na twarzy. Była naprawdę ładna.- Felix Bennet.- chłopak był odwrócony tyłem dlatego nie mogłem ujrzeć jego twarzy. Coś mówiło mi to nazwisko. Bennet…- I oczywiście Pearl Winters.- powiedział z pogardą wyciągając fotografię. Moim oczom ukazała się drobna szatynka o długich nogach i lekko kręconych włosach. Na nosie miała duże, okrągłe okulary dlatego nie mogłem zobaczyć jakiego koloru są jej oczy. W ręce trzymała plastikowe opakowanie z jakimś napojem i pęk kluczy. Gdybym spotkał tą dziewczynę na ulicy nigdy nie pomyślałbym, że może zajmować się czymś takim.
-Co z tego będę miał?- podniosłem wzrok znad kartek i popatrzyłem się na bruneta.
-Coś wymyślimy.- podparł  brodę zamkniętą w pięść dłoń.
-Dziesięć tysięcy.- powiedziałem stanowczo. Wiem, że to duża suma ale należy mi się. Ta ‘misja’ może trochę trwać, a ja nie mam ochoty całego życia przesiadywać w pieprzonym Londynie.
-Powiedziałem, że coś wymyślimy.- mruknął pod nosem.
-A ja powiedziałem, że dziesięć tysięcy albo wychodzę.- szczerze mówiąc nie miałem pojęcia czy przekona ich ten szantaż ale jedno jest pewne. Nie miałem zamiaru odwalać brudnej roboty za darmo.
-Dobra, stoi Malik.- warknął nieco wytrącony z równowagi moim sprzeciwem. Wstał po czym wyjął z drewnianej szuflady grubą teczkę, z której wystawały jakieś papiery.- Masz, obejrzyj sobie trochę. Tu są wszystkie informacje.- rzucił chłodno chyba chcąc jak najszybciej pozbyć się mojego towarzystwa co bardzo mi odpowiadało. Wstałem i bez pożegnania udałem się do wyjścia z budynku. Kiedy miałem otwierać drzwi do moich uszu dobiegł niski głos.- Uważaj na nią. To podstępna suka. 

***

  Nie zważając na małe krople deszczu, które osadzały się na moich włosach przeszedłem przez jezdnię i wszedłem do małego baru. Potrzebowałem trochę czasu aby oswoić się z tymi wszystkimi informacjami. Gdy przekroczyłem próg lokalu natychmiast wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. Nie zwracając na to uwagi podszedłem do najbardziej schowanego stolika w kącie i usiadłem na krześle obitym obrzydliwą czerwoną tapicerką. W przegródkach było więcej zdjęć. Szybko przejrzałem fotografię dziewczyny o imieniu Skye i jej ‘szefa’. Nadeszła kolej na wysokiego szatyna. Smukła sylwetka…Felix Bennet…Felix Bennet…I nagle doznałem olśnienia. Felix niegdyś kapitan drużyny piłkarskiej w liceum w Bradford.  Nasz kontakt nie był jakoś wybitnie wspaniały ale mimo to często ze sobą rozmawialiśmy. Jeśli mnie jeszcze pamięta to mam zajebiście ułatwione zadanie.
Pearl Winters to osoba na której aktualnie skupiłem swoją uwagę. Przeleciałem wzrokiem rubryki takie jak adres zamieszkania i zatrzymałem się na tej z napisem „przeszłość”. 

Podstawówka ukończona z wyróżnieniem.

Najlepsze gimnazjum w Londynie.

Dobre wyniki w nauce.

Śmierć rodziców.

Sierociniec Agnes Redbair.

Ucieczka.

Pierwszy konflikt z prawem.

Próba samobójcza.

Przedawkowanie kokainy. 

Napad na One Hyde Park. 
  Brak dowodów przeciwko Pearl Winters.

Pobicie ze szczególnym okrucieństwem
  Brak dowodów. 

Morderstwo Jason’a Brown’a
  Brak dowodów. 

Brak dowodów. 

Brak dowodów.

Powiedzieć, że byłem w szoku to zdecydowanie za mało. Jedno pytanie nie dawało mi spokoju. 

Do czego w stanie jest się posunąć Pearl Winters?

4 komentarze:

  1. Pierwsza xD
    Rozdział świetny, nareszcie coś się dzieje.
    Już nie mogę doczekać się ich pierwszego spotkania.
    Będzie fajnie.

    Mrs. Styles

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo jest i nasz Zayn ,już się nie mogę doczekać dalszych losów i jak ta MISJA będzie coraz lepiej wchodzić w życie Malika. To się porobi.
    Czekam na kolejne fantastyczne rozdziały..
    ii przy okazji
    Chcę podziękować ci za to ,że czytałaś mojego bloga (mimo ,że sie już kończy)
    uwielbiam twoje komentarze <3
    Dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  3. cudoooowynyyy jak zawsze *__*
    świetnie piszesz i naprawdę masz talent.
    zapraszam do mnie http://dark-creatures9.blogspot.nl/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. O JAPIERDOLE, JEZU BOŻE ZAWAŁ NA MIEJSCU! NO DO JASNEJ CIASNEJ, KOBIETO JA CIĘ NIENAWIDZĘ NO JAK MOŻNA MIEĆ TAKI TALENT, BOOOŻE ATAK SERCA!
    Boże Zayn, matko przenajświętsza! *.* Kocham tego chłopaka, no dosłownie! *.*
    ' Do czego w stanie jest się posunąć Pearl Winters? ' To to już w ogóle mnie zabiło *-*
    Niech oni się spotkają, błagam jak najszybciej *-*
    no nie wiem co pisać!
    Kocham, bardzo! ♥♥

    OdpowiedzUsuń