czwartek, 20 marca 2014

4.



 Jak obiecałam przychodzę z 4 rozdziałem
Będziecie się mogli dowiedzieć coś o przeszłości Pearl. 
No i oczywiście poznacie po części sekret Skye i Ash'a. 
Dla tych co czekając na spotkanie Zayn'a i Pearl:
Muszę Was zmartwić...to jeszcze nie ten rozdział...
ALE...
Spodziewajcie się czegoś w piątce, która pojawi się jakoś w okolicach następnego weekendu bo ostatnio mam takie urwanie głowy, że nie wiem czasem na jakiej planecie żyję...
 Jeśli ktoś z Was nie oglądał zwiastuna to zapraszam to zakładki.
Życzę miłego czytania!
~

-No powiedz mi!- nalegam z grymasem na twarzy.
-No powiedz mi!- chłopak po mnie powtarza.
Ej, nie rób tak.- narzekam marszcząc brwi.
-Ej, nie rób tak.- słyszę.
-Masz zamiar zachowywać się jak dziecko?- pytam z politowaniem.
-Masz zamiar zachowywać się jak dziecko?- z jego ust wydobywają się te same słowa.
-Kocham cię.- szepcę patrząc się w jego szmaragdowe oczy.
-Ja ciebie też.- odpowiada po czym składa na moich ustach delikatny pocałunek. Przymykam powieki czując przyjemne ciepło spowodowane jego oddechem.
-Wygrałam.- chwalę się z uśmiechem na ustach. On nic nie mówiąc chichocze, a potem opiera swoje czoło o moje i odgarnia pasmo włosów z twarzy.
-Zawsze będę cię kochał, Pearli.- w odpowiedzi pochylam się jeszcze bardziej i wplątuję swoje chłodne palce w jego brązowe loki. Delikatnie ciągnę za każdy kosmyk złączając nasze wargi w jedność. On przykłada swoje duże ręce na moją talię i wsuwa je pod jedwabną bluzkę. Jego zimne dłonie suną wzdłuż moich żeber, a potem przenoszą się na uda. Przerywa pocałunek ostatni raz cmokając mnie w czoło po czym niespodziewanie bierze mnie na ręce. Śmieję się, a po chwili opieram swoją głowę na jego umięśnionym torsie i zatracam się w tak przyjemnym, korzennym zapachu jego perfum.
-Moja.
-Twoja.
-Na zawsze.
-Na zawsze.

~

  Obudziłam się cała zlana potem, ciężko dysząc. W głowie czułam nieprzyjemne pulsowanie. Szybko podniosłam się z łóżka z zamiarem odszukania swojej torebki ale po chwili zorientowałam się, że zostawiłam ją na dole mieszkania. Nie czekając ani chwili dłużej popędziłam na dół potykając się przy tym o własne nogi. Nie zważając na ciemność panującą w mieszkaniu wyciągnęłam białe pudełko. Trzęsącymi rękami nieporadnie wysypałam kilka białych tabletek na otwartą dłoń. Nie przejmując się wodą połknęłam pigułki. Zaczęłam cofać się do tyłu, a kiedy moje plecy zderzyły się z powierzchnią drzwi, opadłam na podłogę. Kilkakrotnie wziąć głęboki wdech ale z każdą próbą z moich ust wydobywały się tylko krótkie przekleństwa. Drżącymi rękami objęłam nogi chowając głowę pomiędzy kolana. Kiedy się trochę uspokoiłam co sądzę byłą raczej zasługa leków, wstałam i podtrzymując się ściany ruszyłam w kierunku pokoju Skye. Cicho uchyliłam drzwi i wślizgnęłam się do pomieszczenia. Usiadłam na skraju łóżka dziewczyny i zaczęłam potrząsać jej ramię. Na początku z ust blondynki wydobywały się tylko niezadowolone pomruki ale po chwili Skye wolno otworzyła oczy mrugając kilkakrotnie. Przetarła powieki po czym usiadła na materacu.
-Co ty tu robisz, Pearl?- zapytała wciąż zaspanym głosem próbując wyczytać coś z mojego wyrazu twarzy.
-To znowu…on znowu..ugh…już nigdy się tego nie pozbędę.- zaczęłam się zacinać bo z trudem przychodziło mi mówienie o tym.
-Boże, wzięłaś tabletki?- widząc przerażenie w moich oczach dziewczyna owinęła swoje ręce wokół mojej talii i jedną ręką zaczęła mnie gładzić po włosach.
-T…tak.- odpowiedziałam lekko zamyślona.
-Zrobić ci herbatę?- usłyszałam przyjemny szept mojej współlokatorki tuż przy uchu.
-Jeśli możesz.- uwolniłam się z uścisku po czym przeczesałam włosy. Wstałam i podeszłam do dużych balkonowych drzwi. Otwarłam je z cichym skrzypnięciem po czym dałam zimnemu powietrzu zagościć w sypialni Skye. Przekroczyłam próg, a moja stopa zderzyła się z kafelkami. Otuliłam się ramionami po czym usiadłam na brzegu balkonu. Uwielbiałam przychodzić nocą do Skye ponieważ ma wspaniały widok na miasto. Niby wydaje się, że taka mała kamienica wśród ogromnych bloków nie może mieć w sobie nic nadzwyczajnego, a jednak.  Uniosłam głowę spoglądając na piękne gwieździste niebo, które o dziwo nie było przysłonięte grubą warstwą ciemnych chmur. Powoli wsunęłam nogi pomiędzy czarne pręty i spuściłam je na dół.
-Noc zwierzeń?- usłyszałam nad sobą pytanie delikatnie uśmiechającej się blondynki. Na początku naszej przyjaźni to był rytuał. Co tydzień w piątkowy wieczór siadałyśmy na balkonie z kubkiem gorącej czekolady w ręce i opowiadałyśmy sobie różne historie. Wydaje mi się, że był to sposób lepszego poznania siebie nawzajem.
-Dawno tego nie robiłyśmy.- przyznałam poklepując miejsce opok siebie. Dziewczyna usiadła po czym wręczyła mi zieloną herbatę. Uśmiechnęłam się w duchu bo Skye zawsze uważała, że to uspakaja. Kiedy byłam mocno wkurzona, blondynka zawsze szykowała mi ten ‘napar’ z melisą i kazała pić duszkiem. 
-Co ci się śniło?- resztki uśmiechu zdążyły zniknąć z mojej twarzy po tym pytaniu.
-Skye, ja się od tego nigdy nie uwolnię. To zawsze będzie ze mną. Myślałam, że leki coś pomogą.- jęknęłam bezradnie zaciskając palce w pięść.- Kiedy już jest lepiej. Kiedy myślę, że to się skończyło…ugh.- przymknęłam powieki czując jak paznokcie wbijają mi się w skórę dłoni.
-Nie myślałaś żeby…no wiesz.-  przystawiła kubek do ust aby nie musieć kończyć zdania. Wyglądało to tak jakbym sama musiała wstawić brakujący wyraz w puste miejsce.
-Nie! Nie przejdę znowu na żadne psychotropy!- warknęłam czując się jak wariatka.- Nie chcę chodzić jak naćpana. Nie jestem psychicznie chora, Skye.- ostatnie zdanie zabrzmiało trochę jak zdesperowana próba potwierdzenia tych słów.
-Wiem, oczywiście, że nie jesteś.- przez chwilę patrzyła się na swoje paznokcie po czym przeniosła wzrok przed siebie. Jakiś czas między nami panowała cisza przerywana dźwiękami klaksonów albo warkotem silnika z oddali.
-Czemu nie powiedziałaś, że masz chłopaka.- wyszeptałam patrząc na jej idealne, gładkie włosy. Dziewczyna natychmiastowo zesztywniała, a w jej oczach pojawiło się czyste przerażenie.
-Skąd wiesz?- nerwowo przełknęła ślinę.
-Byłam u niego.- przyznałam się spuszczając wzrok jakbym zrobiła coś złego.
-Co?!- krzyknęła tak głośno, że chyba pół osiedla zdążyło to usłyszeć.
-Czemu mi nie powiedziałaś?- popatrzyłam na nią z wyrzutem.- Ja mówiłam ci wszystko. Bez wyjątku. Wiesz o mnie wszystko Skye. Znasz każdy najmniejszy szczegół mojego życia.
-To nie jest takie proste, Pearl.- dziewczyna westchnęła opierając swoje czoło o czarne pręty balkonowe.
-Najlepiej zacznij od początku.- uśmiechnęłam się delikatnie dając jej w ten sposób otuchę.
-Zanim się pojawiłaś był tylko Ahston i ja. Znaliśmy się właściwie od dziecka. Dorastaliśmy razem.- widząc jak trudne jest dla niej opowiadanie o tym, złapałam jej rękę i zaczęłam gładzić opuszkami palców knykcie.- Nie będę się w to wdrążać, ale Ash wpakował się w jakieś gówno z narkotykami. Na początku starałam się mu pomóc ale wyszło na to, że ja też się w to wciągnęłam. Można powiedzieć, że byliśmy dla siebie takimi partnerami.- uśmiechnęła się blado.- Miałam ledwo co skończone piętnaście lat. On siedemnaście. Nie wiem czy to dużo czy mało ale ja byłam wtedy gówniarą. Nic nie rozumiejącą gówniarą. Po jakimś czasie Ashton zaczął się robić wobec mnie taki zimny.- skrzywiła się.- Zdystansowany. Nie mówił mi o wszystkim ciągle powtarzając, że im mniej wiem tym lepiej.  No i stało się.- spojrzałam na nią z pytającym wyrazem twarzy nie wiedząc za bardzo o co chodzi.- Powiedział mi, że mnie kocha.- zamarłam.
-Co?- ledwo wydusiłam z siebie te słowa.
-Oh, Pearl. Byłam taka głupia.- jęknęła uderzając swoim czołem o barierkę.- Wiesz co mu odpowiedziałam?- zapytała kpiąc z samej siebie.- Nic! Zaczęłam się śmiać! Jak wariatka!- krzyknęła- Powiedziałam, że nie może mnie kochać, że to niemożliwe.- Zobaczyłam w jej oczach łzy. Łzy bezradności. Nic nie mówiąc objęłam ją ramieniem pozwalając aby położyła głowę na moim ramieniu. To śmieszne jak szybko odwróciła się ta sytuacja. Jeszcze niespełna pół godziny temu to ja byłam bliska załamaniu.- Teraz jest już za późno. Za dużo czasu zajęło mi poukładanie myśli. Za wile się nad tym zastanawiałam. Z resztą. To i tak już nie ma znaczenia. Straciłam go. W każdym możliwym znaczeniu. 

***

  Postawiłam stopę na ostatnim schodku, a on pod wpływem nacisku lekko zaskrzypiał. Do moich nozdrzy wdarł się przyjemny zapach drewna. Miałam wrażenie jakbym ostatni raz była tu ponad dwa lata temu. Całe to pomieszczenie przywołuje mnóstwo wspomnień.
  Zamknęłam małe drzwiczki na kluczyk abym mogła spędzić tu czas w spokoju. Zapewne nie jest to dobry pomysł bo znając Skye, za około godzinę zacznie dobijać się z okrzykiem ‘Czy wszystko w porządku?!’. Niepewnie rozejrzałam się po poddaszu mrugając kilkakrotnie powiekami. Wszystko wydawało się być takie obce, a przecież należy do mnie.
  Mój wzrok spoczął na ogromnym, papierowym kartonie. Na samym przodzie miał naklejki z różnymi datami i oznaczeniami. Podeszłam do szafy, na której był położony i z dużym trudem zdjęłam go na podłogę. Zdjęłam przykrywkę, a moim oczom ukazał się stos kartek. Niektóre kolorowe, inne czarno-białe. Wyjęłam parę z nich i położyłam na kolanach. 

„Zanurz mnie w głębi swej miłości,
Zmysły mi odbierz, zostaw głuchego, niewidomego,
Targanego burzą twej miłości,
Jak świecę na wietrze rozpalonego.”

  Zobaczyłam napis na tyle bardzo zniszczonej fotografii. Odwróciłam je na drugą stronę, a moim oczom ukazali się moi rodzice. Obydwoje zatraceni w swoich spojrzeniach i zbyt zajęci aby zauważyć, że ktoś robi im zdjęcie. Pamiętam kiedy co noc modliłam się żeby ktoś w przyszłości pokochał mnie tak bardzo jak tata mamę. Oni byli dla siebie stworzeni. Oczywiście ich związek nie był idealny. Mogę z pewnością powiedzieć, że kłócili się więcej niż przeciętne małżeństwo ale to właśnie chyba ich do siebie jeszcze bardziej zbliżało. Potrafili razem przejść przez wszystko.
  Kolejne zdjęcie przedstawiało mnie. Rozwiane przez suszarkę loki i wielki grymas na twarzy. Jak się później okazało – wyjście do fryzjera nie było dobrym pomysłem. Płakałam przez kolejne dwa dni bo wyglądałam jak chłopak. Dosłownie.
  Z lekkim uśmiechem schowałam wszystkie kartki na ich miejsce, a mój wzrok natychmiast powędrował do rogu pokoju. Ogromy, czarny fortepian. Podeszłam bliżej i otworzyłam klapę. Przejechałam opuszkami palców po lekko zniszczonych klawiszach i usiadłam na krześle. Moje dłonie jak na zawołanie spoczęły na drewnie, w określonym układzie. 

Dasz radę.

  Pierwsze dźwięki przyszły z trudem ale po chwili w pomieszczeniu zabrzmiała tak bardzo lubiana przeze mnie melodia. 

4 komentarze:

  1. Niegrzeczna dziewczyna Pearl też ma uczucia i potrafi się rozkleić.
    Biedna ,zastanawiam się kto jest chłopakiem z tego jej snu..
    dowiemy się kiedyś?
    No i najważniejsze nie mogę doczekać się spotkania Zayna i Pearl
    wow wowowo <3
    Kocham , świetny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się dowiecie. Trzeba tylko trochę poczekać...

      Usuń
  2. świeetny, jestem ciekaawa kim jest ta osoba z jej snu.
    pozdraawiam i życzę duuużo weny :).
    zapraszaam do mnie
    http://dark-creatures9.blogspot.nl/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamuniu! *-*
    Świetny rozdział!
    Końcówka i początek najlepszy! Co ja gadam cały jest cudny! *-*
    Pierwszy raz nie wiem co pisać ;C
    Więc już więcej nic nie powiem, ale wiedz, że ndjbwubfuebfuerbfubeube takie mam emocje *-*

    OdpowiedzUsuń